Weekend minął mi bardzo przyjemnie, trzeba będzie to powtórzyć, bo jestem wniebowzięta :) Co takiego robiłam? W sobotę byłam w Biebrzańskim Parku Narodowym. Już dawno o tym marzyłam, zwłaszcza że Park jest 40min jazdy samochodem ode mnie. Niestety, zawsze tak jakoś się składało, że albo brakowało czasu albo współtowarzyszy. Teraz nadarzyła się okazja, więc musiałam z niej skorzystać. Zwłaszcza, że to była mała wycieczka finansowana z funduszy Unii Europejskiej.
Wycieczka przebiegła pod kątem obserwowania nadbiebrzańskich ptaków czyli tzw. spacer ornitologiczny. Ja na ptakach znam się tyle co nic, rozpoznaję tylko gołębie i wrony ;) Niestety nie posiadam lornetki, ale przewodniczka miała nadprogramowe sztuki, więc widziałam wszystkie gatunki. Bez lornetki nie ma co wybierać się do Parku. Przydatne będą też wygodne kalosze. Ornitolog naliczył 38 widzianych podczas tego spaceru gatunków ptaków. Ja nie pamiętam z tego nawet 1/4, ale widziałam takie piękne cudaki, że do tej pory nie mogę się nadziwić, np. rycyk, krzykacz, błotniak, różne rodzaje rybitw i czapli, czajka, żuraw, bielik, myszołów, pliszka, bataliony.
Co jest jeszcze pięknego poza biebrzańską fauną i florą? Powietrze. Czyste, świeże, rześkie. Trafiliśmy na super pogodę i warunki terenowe. Krętymi ścieżkami mogłabym iść i iść godzinami. Ogólnie to zdecydowanie wolę spacery niż np. jazdę na rowerze. Aż żal było wracać. Po drodze można spotkać mnóstwo ptasich zapaleńców z odpowiednim sprzętem do obserwacji. Miło było popatrzeć na takich ludzi z pasją. Doładowałam baterie na 100%, polecam każdemu taką formę wypoczynku. Do tej pory myślałam, że odprężają mnie spacery nad jeziorem czy działka, ale po sobotnim dniu wiem, że to prawdziwe obcowanie z naturą odstresowuje i oczyszcza człowieka ze wszystkiego co złe.
źródło: weheartit.com