30 lipca 2012

Dzisiaj dzień trochę chłodniejszy i deszczowy, więc siedzę w domu i się nudzę. Po wczorajszej ulewie wilgotność jest duża, wyprałam uszyty, ale nieskończony pokrowiec na chusteczki oraz materiał na drugi. I nic nie schnie. Więc się nudzę.  Postanowiłam w końcu sfotografować lipcowe wytwory. Stwierdziłam, że jedną półkę w witrynie poświęcę na sezonowe dekoracje. Tego lata królują morskie klimaty. Rozgwiazdy, muszelki, piasek. 


Tak to wygląda w całości z otwartymi i zamkniętymi drzwiczkami. Po środku stoi latarenka z Ikei.

Zdjęcie tylko górnej półki, bo środkowa jest jeszcze w kiepskim stanie jeśli chodzi o wygląd ;) A z dolną też się już uporałam, przesortowałam książki, obłożyłam je białym papierem, nakleiłam tytuły.  Marzą  mi się podpórki do książek, ale to nieprędko.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawienie po sobie śladu :) 
Pozdrawiam!

26 lipca 2012

W końcu powróciła piękna pogoda. Zdecydowanie nie nacieszyłam się jeszcze ciepłem. A kiedy było chłodno piekłam, piekłam, piekłam. I weź tu człowieku dbaj o linię, jak jest tyle kuszących przepisów. Część sprawdzona i lubiana przez wszystkich domowników.
Dawno nie piekłam tego ciasta. Po prostu znudziło się. Ale chęć na niego powróciła i cała blaszka zniknęła w mgnieniu oka. Najlepszy jest fakt, że to ciasto z każdym rodzajem owoców smakuje inaczej! A przecież składniki są cały czas te same. Teraz w wersji malinowej, ale mam chęć na czerwone porzeczki. Przepis <klik>


Odkąd mam swoją lawendę, wiem jak i gdzie rośnie, mogę ją śmiało wykorzystywać do celów kulinarnych. Na pierwszy ogień poszły ciasteczka lawendowe. Może ciut za dużo nasypałam kwiatu lawendy i wyszły za mocno perfumowane. W wersji z lekkim posmakiem byłyby lepsze, ale to kwestia smaku. Moje są lekko fioletowe, bo przy okazji zamawiania papilotek kupiłam barwnik różowy i niebieski. W połączeniu mam darmowy trzeci kolor :) Przepis <klik>

Barwniki kupione zostały na inną okazję, a mianowicie na urodziny  młodszej siostry. To już tort wykonania  starszej siostry. Opanowała wypiek biszkoptu do perfekcji, co mi się niestety nie udaje. Kremy z paczki, ale i tak były smaczne.
Kolejne były muffiny. Jedne z jagodami i otrębami Przepis <klik> , drugie z czarną porzeczką i białą czekoladą Przepis <klik> 
Oba godne wypróbowania i upieczenia drugi raz.
Wielkimi krokami zbliża się jesień. Jabłka na działce spadają na potęgę, na straganach jest ogromny wybór śliwek. Trochę mnie przeraża tempo nastawania pór roku i obawiam się długiej zimy.
Z jabłek zrobiłam po raz pierwszy szarlotkę sypaną. Spodziewałam się czegoś lepszego, bo wiele dobrego o tym cieście słyszałam. Wolę tradycyjne szarlotki. Przepis <klik>

Ze śliwek miały powstać knedle z przepisu Country, ale.... podobno dodałam za ciepłe ziemniaki i ciasto nie chciało się kleić. Nie wiem gdzie popełniłam błąd, bo po raz pierwszy robiłam knedle. Przepis <klik>  I cała masa wylądowała w koszu, ale ze śliwkami coś trzeba było zrobić. Dodałam do nich zamiast rumu amaretto, kilka ziarenek lawendy i na szybkiego zagniotłam tartę.
Składniki na ciasto:
230g mąki
110g masła
łyżka cukru pudru
50ml wody

Składniki na nadzienie:
750g śliwek
50g mąki
130g cukru pudru (dałam 110 i dla mnie nadal było za słodkie)
3 jajka
200ml śmietany kremówki

Wykonanie:
Zagnieć składniki na ciasto. Uformuj kulę, wstaw na 30 min do lodówki. (ja to pominęłam, rozwałkowałam od razu na blachę do tarty, ponakłuwałam widelcem i podpiekłam ok. 5-7min w 180st.C) Śliwki przekrój na pół, usuń pestki. Posyp spód ciasta łyżką mąki i 2 łyżkami cukru, a następnie rozłóż na nim połówki śliwek zewnętrzną stroną owoców do góry. 
W głębokim naczyniu ubij jajka, dodaj do nich resztę cukru, mąkę, śmietankę.Wymieszaj do połączenia się składników. Powstałą masę wylej na śliwki. Piecz ok. 40min w 180st.C. (wstawiamy do nagrzanego piekarnika).
Smacznego!

Następne w kolejce stoją batoniki muesli i jakiś deser na moje urodziny ;) Nasiona jak ta wiewiórka schowałam do słoiczków.
A tu tegoroczny zbiór lawendy. Wyszedł cały słoiczek, jestem w szoku!
Wytrwałym dziękuję za uwagę i życzę dobranoc!

23 lipca 2012

Ależ ten czas leci. Zdaje się niedawno pisałam na blogu, a tu już tyle czasu minęło. Zaraz mamy koniec lipca, kolejny rok życia za mną, a ja zatrzymałam się na osiemnastce... Kiedy to było! Ale ja nie o tym. Chciałam Wam pokazać jak na przestrzeni tych lat zmieniał się mój pokój.
W gimnazjum przeżywałam fazę psią. Wtedy właśnie w domu pojawił się mój Foxi. Tak odbiło się to na moich 4 ścianach. Ojj pamiętam te odrywanie łapek i pozostałe po nich dziury. Ale nie ma tego złego, bo akurat tylko w moim pokoju ściany są gładziutkie, bo wymagały dodatkowego szpachlowania. Zauważcie brak dywanu i firanki. Te rzeczy mogłyby dla mnie nie istnieć. Do tej pory nie mam dywanu i najchętniej nie miałabym go w całym domu, ale to już ode mnie nie zależy. Z firanką mam problem, ale coś wybiorę do teraźniejszego wystroju.
Później była faza wnętrza afrykańskiego. Tu jakoś zaraz po remoncie, więc pusto.
A tu czas opuszczenia pokoju z powodu studiów i nijaki wystrój.
Jak widać układ mebli wciąż taki sam, nad czym ubolewam. Poprzednio jeździłam z meblami po całym pokoju, ale to za szafą tam gdzie jest teraz łóżko wyszła pleśń, bo to ściana zewnętrzna i  nieocieplana bloku, a to coś stało na przeciwnej długiej ścianie i miałam wrażenie, że stoi w oknie. Takie rozstawienie pasuje mi najbardziej, bo wszystko stoi za taką wnęką po lewej stronie, pokój wydaje się większy, a łóżko w poprzek daje wrażenie ciut szerszego pokoju. Mój pokój jest długi, wąski i niebyt ustawny. Wydaje mi się, że takie ustawienie mebli daje maximum miejsca.
Co do nowego wystroju to brakuje mi w nim szuflad jak w poprzedniej komodzie. Ale poradziłam sobie i z tym. Bieliznę przechowuję w pudełkach ozdobionych grafikami z Malowanego Kokonu <klik>

Coś coraz dłuższe te posty mi wychodzą, chyba trzeba zacząć częściej pisać, a krócej.
Pozdrawiam!

14 lipca 2012

.


Jakoś od wakacji w 2010 roku zainteresowały mnie 'białe' wnętrza. Blog po blogu odkrywałam przepiękne domy, mieszkania, pokoje z białymi meblami. I od tamtej pory sama chciałam takie mieć. Wiedziałam jednak, że w najbliższej przyszłości moje marzenie się nie spełni. Aż tu nagle wszystko nabrało rozpędu i z tego wszystkiego MAM BIAŁE, PIĘKNE MEBLE.  Ale zacznijmy od początku. W piwnicy Babci stały 2 starodawne kuchenne kredensy. Miałyśmy je z Mamuśką odnowić i wstawić na działkę. Nie wiedziałyśmy jednak kto może nam pomóc, bo nie mamy w domu żadnego 'męskiego' sprzętu. poza tym zanim ja bym to zrobiła sama to minęłyby wieki.  Pewnego dnia moja Mamuśka spotkała człowieka z pasją. Wykonuje on meble w stylu shabby chic, dodaje elementy decoupage. I tak nawiązałyśmy z nim kontakt. Okazało się, że kredensy niestety nie nadają się do renowacji, bo trzeba by było dołożyć  więcej pieniędzy niż do nowych mebli. Temat kącika kuchennego poszedł w odstawkę, a doszedł watek sypialniany. No bo czasami człowiek potrzebuje odpoczynku, a plastikowe leżaki nie są zbyt wygodne. Mamuśka stwierdziła, że zabierze z mojego pokoju wersalkę i kupi mi nową. Niestety ja nie chciałam kolejnej typowej wersalki, a łóżko sypialniane. Popatrzyłam na ceny, kolory, wykonanie i stwierdziłam, że nie ma to sensu. Po głębszych namysłach doszłyśmy do wniosku, że po co kupować, jak u Babci stoi drewniane łóżko, do tego nie używane od kilku lat. Przekonałyśmy Babcię, żeby nam go oddała, a przy okazji  podarowała nam stolik i krzesło. No ale jak to tak- białe łóżko, a reszta mebli z BRW? W takim pomieszczeniu nie wytrzymałabym ani chwili. Tak więc  Pan, który odnawiał meble doradził nam co dobrać, aby wszystko do siebie pasowało. W sumie to ja do czasu wstawienia mebli do pokoju nie widziałam szafy i sekretarzyka, a kredens tylko na zdjęciu w innych barwach. Jeszcze nie zapięłam pokoju na ostatni guzik, bo jak widać brakuje firanek, legowiska dla psa pasującego do wystroju, siedziska na krzesło i wielu innych rzeczy. Doczekałam się za to materaca na łóżko. Jeśli człowiek całe życie spał na wersalkach nie ma pojęcia jaki materac wybrać. Po wielu debatach, przeglądzie w internecie znalazłam właściwe. Ja wybrałam materac  Sembella Zefir Aqua, o taki <klik>  Śpi mi się na nim bardzo dobrze i cieszę się, że nie wzięłam materaca ze sprężynami kieszonkowymi, bo taki miałam zamiar. Co do zdjęć to strasznie się nagimnastykowałam, aby uchwycić dobrze meble, a i tak na wprost się nie dało. mam za wąski pokój :(







Pan o którym mowa, to:

Polecam go serdecznie dla wszystkich tych, którzy nie mają możliwości sami odnowić swoich mebli. Pan Stanisław ‘’siedzi’’  w temacie i nie robi wielkich oczu na wieść o białych meblach jak to robią inni. Doradzi, podpowie, poda lepsze rozwiązania z korzyścią w użytkowaniu mebli.  Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych do zrobienia. Poza tym jest on dostępny w województwie warmińsko- mazurskim, a tutaj brakuje takich ludzi.
A żeby już nie przedłużać tego postu, metamorfozę pokoju pokażę następnym razem. 
Pozdrawiam!

6 lipca 2012

Lato.  Upał. Lipiec. U mnie jeszcze nie nadeszły wakacje, ale korzystam z wolnego tygodnia miedzy sesją a kolejnymi praktykami. Odpoczywam, opalam się, szyję. Bardzo potrzebowałam takiego odpoczynku i zregenerowania sił po stresującej sesji i przed kolejnymi trzema tygodniami w nowym szpitalu. Boję się tych praktyk, ale może jakoś przetrwam? Muszę! 
A w trakcie sesji na oderwanie się od nauki najlepsze jest szycie. Nadal jestem zafascynowana broszkami wg kursu z DestinationArt. Jeszcze mało ich 'naprodukowałam', ale niestety nadgarstek czasami się buntuje, a i człowiek nie samymi broszkami żyje ;)
Na działce jest co robić, warzywka, owoce, kwiaty w pełnym rozkwicie. Zioła pozbierane suszą się. Ale przed pracą trzeba się pożywić. Pyszne śniadanko z dżemem z czarnych porzeczek na tarasie, a nad nim latające klekoczące bociany. Uwielbiam takie chwile.
Po bocianach nadleciały balony.
 Pewnie wiele z Was słyszało o  mieście w którym się urodziłam, mieszkam, żyję- o Ełku. Prezydent trochę go wypromował, odbywają się tu liczne letnie imprezy. Dla turystów to ciekawa atrakcja, ale jeśli chodzi o codzienne życie nie jest tak wesoło. Ełk poza tym, że jest ładny o każdej porze roku, to mała mieścina, nie ma pracy dla młodych i bez znajomości, ciekawych kierunków na studia i człowiek chcąc nie chcąc musi stąd wyjechać. Fakt, że obecny prezydent jest o niebo lepszy od poprzednich i cokolwiek się tu ruszyło, nie mogę przejść obojętnie nad tym co się ostatnio dzieje tutaj ze zwierzętami. Nie wiedziałam, że ze schroniskiem w Ruskiej Wsi jest tak poważna sprawa.Wczoraj wgłębiłam się w tą sprawę. I bardzo się cieszę, że w końcu ktoś się wziął za te tereny, bo chyba północno- wschodnia część Polski jest najbardziej zacofaną ( pomijając najbiedniejszą) częścią pod względem traktowania psów. Trzymam kciuki za Dziewczyny z fundacji i mam nadzieję, że zrobią z tym porządek. Oczywiście nie zrobią tego bez dobrej woli Nas czyli miłośników zwierząt wrażliwych na krzywdę mniejszych i bezbronnych istot. Około 50 psiaków ze schroniska w Ruskiej Wsi pojechało w Polskę, zostało jeszcze trzy razy tyle. Potrzebne są domy tymczasowe i stałe dla tych nieszczęśników no i oczywiście pieniądze na leczenie, bo niestety większość ma choroby skóry. Więcej informacji o tej tragedii i namiary na koordynatorów akcji znajdują się na forum Dogomania. < KLIK > Wszystkie informacje dziewczyny wklejają na bieżąco. Również fundacja Dom Tymianka przygarnął kilka psów. < KLIK > I właśnie z takiej okropnej strony pokazało się moje rodzinne miasto. Wstyd mi za urzędników, Ełczan wypisujących żenujące komentarze na różnych stronach. Ale z drugiej strony znam realia u nas, nie są one tak kolorowe jak w innych miastach... 
Ależ tasiemiec z prywatą mi wyszedł, kto dobrnął do końca temu gratuluje. A na zakończenie proponuję lody dla ochłody- czekolada z cynamonem+jagody+truskawki+mascarpone.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...